Harley-Davidson Sportster 1200 Custom - Motogen.pl

Na krótko przed odbiorem Harleya-Davidsona Sportster 1200 Custom wszedłem na Facebookowe profile Wiewióra i Mateusza, którzy mieli okazję jeździć nim nieco wcześniej, i ze zdumieniem przetarłem oczy; obydwaj wypisywali komentarze przepełnione radością, wręcz euforyczne, jakby dotyczyły nowego SpeedTriple’a lub co najmniej MV Agusty. Czy ktoś podał im narkotyki?! Zerknąłem na oficjalną stronę i wyczytałem tylko krótką informację, że nasza testówka to model oddający hołd wyścigom NASCAR. O co w ogóle chodzi?!?!

Technika

Specyfikacja techniczna, masy, moce, osiągi, w przypadku tego motocykla nie mają najmniejszego sensu; wystarczy wiedzieć, że Harleya-Davidsona Sportster 1200 Custom wyposażono w silnik o pojemności 1200 ccm, pojedynczą tarczę hamulcową w każdym z kół, a wyposażenie ograniczono do minimum – poza światłami, klaksonem i licznikiem nie znajdziemy w Customie nic wiecej. Gotowy do jazdy waży 260 kg i osiąga licznikowe 170km/h. Z nowinek technicznych mamy tylko chip-immobiliser. 

Wygląd

Na wstępie kilka słów o Sportsterach Custom. Jest to cała rodzina motocykli, wykorzystująca wspólne rozwiązania techniczne jak podwozia, ramy, hamulce. Dostępne w sześciu wersjach lakierowania: od czarnego matu, przez candy red, niebieski metalik, po trójbarwne, w formie pasów, jak nasz egzemplarz. Wybór lakierowania determinuje akcesoria i wykończenie, a więc możemy mieć kierownicę normalną, prostą lub wysoką. Koła szprychowane, lakierowane na czarno, lub pięcioramienne stalówki lub alufelgi. W zależności od wzoru lakierowania otrzymamy dużą ilość chromów, czarny lakier lub surowy kolor silnika. Custom, którego testujemy to wersja kolorystyczna candy orange/beer bottle charakteryzująca się czerwono-biało-czarnym lakierem wraz z czarno matowym wykończeniem detali i silnika. Tej wersji została przypasowana prosta kierownica, pięcioramienne alufelgi i mocno cofnięte podnóżki. Patrząc na testowany motocykl z przodu, od razu widać, że mamy do czynienia z dynamicznym bandytą. Sprawia wrażenie umięśnionego, napakowanego zawadiaki, który właśnie oczekuje na awanturę. Wrażenie to potęguje bardzo mięsista, gruba przednia opona 130/90/16.

 

Zbiornik Harleya-Davidsona Sportster 1200 Custom ma kształt kropli. Obserwując tył, mamy niedosyt – opona ma wymiar zaledwie 150/80/16. Motocykl jest niski, a błotnik sprawia wrażenie, jakby wyrwano go z dziecinnego rowerka. Podobało mi się zastosowanie normalnej lampy zamiast świateł pozycyjnych zintegrowanych z kierunkami, znanych choćby z modelu 72. Zamontowana kanapa to dwuosobowe siodło z delikatnym garbem z tyłu. Całość wygląda fajnie, nieco retro i dynamicznie-duża część zainteresowanych podczas sesji zdjęciowej podchodziła mówiąc, że śliczny motocykl i nie przeszkadzały w tym nawet niezbyt schludnie poprowadzone przewody hamulcowe, czy elektryka. Harley-Davidson Sportster 1200 Custom po prostu przyciąga wzrok, zachęcając do rozpoczęcia jazdy.

Jazda

Siadamy za sterami. Silnik motocykla uruchamia się po przysłowiowym pół obrotu. Wrzucamy jedynkę, z głośnym gdynk, wynikającym z bezwładności mas wirujących. Dodajemy gazu. Harley-Davidson Sportster 1200 Custom rusza z cichym, ale mięsistym basem. Mamy wrażenie nadchodzących kłopotów, a niepokój wisi w powietrzu. Pierwsze spostrzeżenie -wyposażenie jest ascetyczne. W motocyklu nie znajdziemy nic, oprócz świateł awaryjnych. Zero obrotomierza, licznika dziennego przebiegu, komputera pokładowego…a może daliśmy się porwać wyglądowi motocykla na tyle, że nawet nie chcemy tego szukać. Pozycja za kierownicą powoduje, że wystarczy usiąść, żebyśmy poczuli się kierowcą wyścigowym. Silnik się nagrzał, więc zaczynamy jazdę. Jedynka, strzał ze sprzęgła, pełen ogień – Harley zostawił czarną krechę, przy akompaniamencie dźwięku zbliżonego do katowanego, tuningowanego V8! Akustycy zrobili świetną robotę, aż szkoda, że jest taki cichy.

 

Wpinamy kolejne biegi (wymagające zdecydowanego ruchu), a bezwładność wyrywa nam nadgarstki. Biegi są krótkie, ale Harley-Davidson Sportster 1200 Custom sprawia wrażenie, jakby przyspieszał (najlepsze słowo) wściekle. Pierwszy zakręt; o dziwo, da się zająć sportową pozycję. Po kolejnych okazuje się, że każdy winkiel możemy pokonać drąc podnóżkami, albo zwiesić się z boku, niezbyt przechylając motocykl. Zależy kto co lubi; czy chce być szybkim, czy jechać efektownie. Dodanie gazu, start ze świateł powoduje, że mentalnie zmieniamy się w kogoś dążącego do konfrontacji z czasem, bądź innymi użytkownikami. Ilość generowanej adrenaliny jest większa, niż na dowolnym streetfighterze, mimo, że prędkości znacznie niższe.

 

Hamulce motocykla nie są szczególne, ale na standardy Harleya-Davidsona raczej powyżej przeciętnej. Brakuje ABSu. Nieco irytuje niewielki prześwit. Jeśli zaczynamy oceniać testowany motocykl pod względem praktyczności – wypada przeciętnie; w lusterkach niewiele widzimy a pasażer zsuwa się przy każdym ruszeniu, w czym skutecznie pomaga mu wyprofilowanie kanapy. Podnóżki nie mają sprężyn, więc często po ruszeniu ze świateł niechcący je składamy. Możliwości założenia pająka czy przewiezienia bagażu są mizerne, ale pozytywnie zaskakuje zużycie paliwa, wynoszące podczas jazdy pełnym gazem niecałe 6l/100km. Pojemność zbiornika wynosząca 17 litrów pozwala na przyzwoite przebiegi pomiędzy tankowaniami.

Naszym zdaniem

Testowany motocykl nas uwiódł, albo zwyczajnie się starzejemy. Jest ładny,  przyzwoicie się prowadzi, ma też w sobie coś, z amerykańskiego samochodu sportowego; nie kręci najlepszych czasów, ale sprawia, że jak do niego wsiądziesz, od razu czujesz się, jak kierowca wyścigowy – gdzieś ruszy bokiem, w zakręcie ucieknie tył, a na prostą wyjedziesz z palącymi się gumami. Jednym słowem wygeneruje połączenie frajdy z adrenaliną. Co z tego, że byle jaka pięćsetka będzie szybsza, skoro nie sprawi nawet 10% tej samej radości. Testowany sprzęt kosztuje bez podatku 9750Euro. Oznacza to, że w praktyce zapłacimy za niego ok. 50tyś złotych. Biorąc pod uwagę przyjemność, jaką nam oferuje, oraz niewielką utratę wartości, cena wydaje się akceptowalna. Na koniec drobne spostrzeżenie. Harley Davidson zaczyna wreszcie dostrzegać, że świat nie kończy się na Electrze, serii Softail i Dyna, a tradycjonalistów, dla których wystarczy samo logo z krzyczącym orłem jest coraz mniej. Aby utrzymać się na rynku potrzeba motocykli, które oferują coś więcej, niż tylko fascynujący wygląd. Tym czymś jest radość z jazdy i niezłe prowadzenie. To pierwszy znany mi Harley, który spełnia powyższe założenia – Panie, Panowie, czapki z głów!

 

Marcina zdaniem: Sportster 1200 zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, a szczerze mówiąc przejmując go od Mateusza miałem bardzo mieszane uczucia. Szeroka przednia opona o wysokim profilu, wąska kierownica i klasyczny widlak HD w ramie nie wróżyły nic specjalnego. Już po pierwszych metrach pokonanych na motocyklu zmieniłem zdanie. Silnik zaskakuje, żywo wkręcając się na obroty a pięciobiegowa skrzynia, pomimo głośnego działania, jest precyzyjna i bezproblemowa w obsłudze. Zaskakujące jest również w jaki sposób Sportster 1200 porusza się w mieście. Można odnieść wrażenie, że właśnie w tym celu został zrobiony co przecież nigdy nie było domeną Harleya. Jazda w korku, szybkie manewry pomiędzy samochodami czy starty spod świateł dają niebywałą wręcz frajdę. Dłuższe przeloty (50-100 km), jeśli nie będziemy starali się osiągać głupich prędkości, również nie będą problemem. Zaskakujące jest również zachowanie na winklach. Pomimo balonowej przedniej opony Sportster świetnie prowadzi się w złożeniu, choć długie i nisko umieszczone podnóżki bardzo szybko zaczynają trzeć o asfalt (co oczywiście daje niemałą frajdę). Hamulce, pomimo konieczności użycia siły, działają zadowalająco, zwłaszcza w tandemie i hamowanie awaryjne nie powinny zakończyć się kleksem. Jakość wykonania jest typowa dla Harleya. Wszędzie metal, zero plastiku i tylko walające się po całym motocyklu, właściwie niezabezpieczone okablowanie psuje obraz ideału. O drobiazgach takich jak choćby upierdliwie odpadająca pokrywa akumulatora mocowana na magnesy (sic!) czy „niepowracające” na miejsce podnóżki (brak sprężyn) wspomnieć należy z czystej przyzwoitości, jednak w żaden sposób nie są one w stanie wpłynąć na ocenę Sportstera 1200 jako motocykla stworzonego do dawania frajdy z jazdy.

 

Mateusza zdaniem: Do tego miejsca wszystko już zostało napisane. Testowany przez nas Sportster wpisuje się w nową filozofię Harleya, która stara się pozycjonować te motocykle dla zdecydowanie młodszych klientów niż się to utarło. Przyznam szczerze, że mi to bardzo odpowiada i Sporciak dołączył właśnie do grona motocykli HD, które chciałbym mieć. Stałby obok Forty-Eighta i Seventy-Two. Dodam tylko, że jako jedyny miałem (nie)przyjemność jechać tym motocyklem jako pasażer, do tego za plecami Kuby, który do kruszynek nie należy. Siedzenie dla pasażera to żart i jeżeli Twoja kobieta po przejechaniu 100 metrów nie zacznie narzekać, oznacza to, że bardzo Cię kocha albo lubi ekstremalne doznania. W sumie w obu wypadkach jesteśmy na dobrej drodze. Jako kierowcę, HDek urzekł mnie swoją dwoistą naturą. Jak Kuba wspomniał – Sportster lubi ostrą jazdę, ale po całym dniu w siodle podczas wieczornego powrotu do domu nic nie stało na przeszkodzie, aby wrzucić 5ty bieg i przy prędkości 80 km/h oddać się chilloutowemu klimatowi.

 

Podczas sesji Mateusz miał na sobie:

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany