German Open 2010 – mogło być lepiej - Motogen.pl

autor: Damian Bazaniak

German Open odbyło się na doskonale znanym torze z Formuły 1 – Hockenheim. Niemcy przywitali nas pięknym słońcem i wysoką temperaturą, na którą mało kto z nas się przygotował.

W tegorocznej imprezie wzięła udział rekordowa liczba zawodników, bo prawie 50, a z Polski aż czterech: Stunter13 wraz z Pasiem, którzy pokazali się tu rok temu, a także Hubert „Raptowny” i ŁukaszFRS.

W piątek odbyły się treningi, gdzie od razu można było zauważyć, że to nie będą łatwe zawody. Na specjalnie wydzielonym placu prawie każdy pokazywał swoje umiejętności i jedno było pewne – poziom był miażdżący. „Raptowny” znowu pokazał, że jest niezniszczalny, jeżdżąc w ponad 30-stopniowym upale non stop, zachwycając publiczność efektownymi driftami, jakich nie robi nawet sam Chris Pfeiffer. Do ścisłego finału, czyli ósemki, mogły się dostać tylko te osoby, które w sobotę zdobyły w dwóch klasyfikacjach największą liczbę punktów. Starty odbywały się wg kolejności zgłoszeń i zeszłorocznych pozycji, czyli ostatni byli pierwszymi. Pierwszy z naszych pojechał Hubert DylonRaptowny„, który mimo dobrej i czystej technicznie jazdy, coraz bogatszej z każdym występem, otrzymał niską liczbę punktów.

Łukasz Bełz (ŁukaszFrs) to najtwardszy zawodnik, gdyż był mocno kontuzjowany i z wielkim bólem brał udział w zawodach, ale tego sędziowie nie oceniali. Mimo stanu technicznego swojego ciała i motocykla, pojechał dość dobrze, choć wiemy, że stać go było na więcej.

„Na zawody do Niemiec na German Open pojechałem z zamiarem poznania nowych ludzi oraz zdobycia doświadczenia, zobaczyć na żywo to co widziałem tylko na filmach. Poziom światowej jazdy, wiadomo, jest strasznie wysoki, lecz moim zdaniem polscy stunterzy nie odbiegają od niego co można było zobaczyć w Niemczech. Z mojego słabego 19 miejsca na German Open jestem średnio zadowolony, ale dało mi to dużo do myślenia i wiem teraz co zmienić w swojej jeździe i na co poswiecić wiecej uwagi tak, aby moje przejazdy wyglądały lepiej. Był to mój pierwszy wyjazd na zawody za granicą i teraz wiem za na drugi rok pojadę tam znowu by powalczyć o troche lepsze miejsce. Dzień przed zawodami miałem małą glebę na mojej CR250 na której przeleciałem przez kierownicę przy stopalu i sie troche pozdzierałem. Bolące kolana i nadgarstek utrudniły mi nieco przejazd na zawodach. Póki co tegoroczny sezon jest dla mnie dość pechowy, non stop jakieś upadki i problmy z motocyklem, ale nie mam zamiaru się poddać, sezon się jeszcze nie kończy i mam nadzieję, że dalej potoczy sie juz tylko szczęśliwie”.

Następnie ukazał się Adrian „Pasio” Pasek, którego styl jest ogromnym zaskoczeniem tego roku, gdyż po zmianie motocykla zmienił charakter swojej jazdy, a oprócz metamorfozy zawodniczej, sam także ją przeszedł, robiąc się tzw. freakiem w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Adrian od początku był znany z bardzo czystej jazdy, mocno technicznej, ale zaskoczył wszystkich dużą dynamiką, niesamowitymi combosami, ale i świetnym wyglądem, co potwierdza zainteresowanie jego osobą zagranicznych mediów. W przemianie Adriana jedno jest pewne – Pasio ma jaja”.

„Stunt Riding German Open 2010 to moje pierwsze zawody stunterskie w tym roku w jakich udało mi się wystartować. Na miejscu byliśmy na dzień przed treningami, żeby rozstawić cały nasz sprzęt, zaklimatyzować się na torze i wypocząć przed zawodami. Również w czwartek poznaliśmy się z Mattem Griffinem, który okazał się naprawdę super gościem, a później dołączyła do nas reszta polskiej ekipy i tak już byliśmy w komplecie. W porównaniu do ubiegłorocznej edycji wszyscy zawodnicy podnieśli swój poziom, a różnice punktowe w pierwszej 10 były minimalne. Nie mniej jednak przez cały czas panowała luźna i przyjemna atmosfera, dzięki której zrobiliśmy naprawdę fajny show. Szczerze to chyba był to mój najlepszy wyjazd stunterski w moim życiu. Cały czas dopisywał mi świetny humor i byłem wyluzowany, a do tego 7 miejsce w finale ex aequo z Jorianem Ponomareffem, z czego jestem bardzo zadowolony. Korzystając z okazji chciałbym z tego miejsca pogratulować świetnych przejazdów w wykonaniu Rafała, Raptownego oraz ŁukaszaFRS. Świetnie, że mogliśmy razem pokazać kawał dobrego polskiego stuntu na międzynarodowej arenie” – komentuje Adrian.

Stunter13 po pierwszym przejeździe był ex aequo z Chrisem Pfeifferem i nikogo już ze światowej czołówki nie dziwi, że Rafał Pasierbek ma ochotę zmienić stary niemiecki ordnung. Jego styl jazdy jest doskonale wszystkim znany, szybki, dynamiczny, czasem trudny do odczytania. Oglądając ewolucje stuntera, ma się wrażenie, że robi dziesięć tricków w jednym, a czas (3 minuty) na przejazd jest zbyt długi, bo nokautuje w pierwszych 30 sekundach pokazując, na co go stać. Finalnie Rafał stanął na podium na trzeciej pozycji, tuż za Sebastienem Desbonnetem i zwycięzcą, Chrisem Pfeifferem.

Zawody i cała impreza była udana pod względem pogody, nawierzchni, czystości i przede wszystkim ekipy z Polski, która przyjechała towarzyszyć naszym stunterom – managerowie, kucharze, mechanicy, towarzysze do posiłków i trunków… bezcenni!

Na krytykę mimo wszystko zasługują organizatorzy. Na torze panował pewien bałagan. Oprócz stunterskich jazd osoby tam zgromadzone w większości przyjechały po to, żeby się pościgać, więc frekwencja była dość niska. Publiczność była dość mała; porównując to do polskiego StuntGP, to niebo a ziemia. Pracownicy toru byli niedoinformowani, nie wiedzieli co, gdzie i jak, brakowało barierek chroniących publiczność, która wdarła się na pas startowy podczas finałów, brakowało ochrony, placów treningowych pilnował znudzony pan Fritz, który myślał o zimnym piwie i spokoju. Pod względem gastronomii, porządku, toalet, pryszniców – wiadomo – niczego nie zabrakło, nawet skrawka papieru w toaletach… Ordnung muss sein!

Ogromne wątpliwości wzbudził system ocen. Właściwie do tej pory na zawodach borykają się z tym organizatorzy; ocenianie według listy jadących staje się krzywdzące dla tych, którzy zapisali się na końcu. Przykładem jest „Raptowny” i ŁukaszFRS. Hubert pojechał dużo lepiej od zawodników będących przed nim, a mimo wszystko w kolejnych eliminacjach sędziowie nie pozwalali mu się przebić ponad 21 miejsce.

W ścisłej ósemce to samo zobaczyliśmy w jeździe Adriana, który wyjechał jako pierwszy i sędziowie z dużą dozą oceniali jego przejazd, a był on na pewno lepszy od przejazdu „Joriana” który miał dwa upadki, a otrzymał taką samą liczbę punktów i finalnie z Pasiem otrzymali siódme miejsce.

System oceniania na pewno zostawia wiele do życzenia, ale już wiemy, że Polska zaskoczy resztę świata (która zapowiada przyjazd na StuntGP) nie tylko pod względem innego systemu ocen, bardziej sprawiedliwego, ale i od strony zainteresowania publiczności, polskiej gościnności i równie wysokiej puli nagród.