Freestyle Family - najbardziej ekstremalna rodzina w Polsce - Motogen.pl
TO JEST NASZE ARCHIWUM KATEGORII 'Artykuły'

Michał Brzozowski: Dlaczego akurat zająłeś się freestyle-motocrossem?

 

Grzegorz Czerwiec: Kiedyś pod wpływem fascynacji zacząłem promować ten sport, sędziowałem mistrzostwa świata, pisałem artykuły i robiłem FMX Camp podczas którego można było skoczyć z rampy, były też zawody dla Polaków. Tam poznałem obecnych członków teamu. Kilka lat temu przeprowadziłem się do Warszawy, założyliśmy FF i …działamy.

 

Czym jest Freestyle Family?

 

Freestyle Family to polski team freestyle-motocross skupiający najlepszych zawodników tej dyscypliny w kraju.

 

Jak się oceniacie? Jaki jest wasz poziom na tle innych zawodników w Polsce, Europie, na Świecie?

 

Zacznę od tego, że przede wszystkim nastawiamy się na progres. Dla nas najważniejszy jest ciągły rozwój sportowy i bardzo się staramy, żeby w Polsce podnosić poziom freestyle-motocrossu coraz wyżej. Wiadomo, naszej ekipie nie jest tak łatwo, jak zawodnikom z zagranicy, którzy zaczynali jazdę motocyklem w wieku czterech lat, uprawiając np. motocross. Za granicą jest większa tradycja sportów motorowych, Polska nie jest krajem, gdzie offroad jest tak popularny, jak choćby w Czechach. No i wiadomo, większość chłopaków zaczynała wtedy, kiedy stać ich było na nowy motocykl, czyli w wieku lat kilkunastu lub dwudziestukilku.

 

 

Rodzice niechętnie sponsorują dzieciom naukę f-m?

 

Tak, zdecydowanie nie są najszczęśliwsi, jak dziecko powie, że chce skakać motocyklem z rampy. Ale mimo takich typowych problemów, jeśli chodzi o poziom, to jesteśmy dosyć wysoko. Nie ma różnicy w umiejętnościach między naszymi chłopakami, a zawodnikami z Europy. Natomiast ciężko jest dogonić ścisłą, światową czołówkę.

 

Kto tworzy Freestyle Family?

 

Podstawowy skład to Marcin Łukaszczyk, Bartek Ogłaza i Rafał Biały. Pomagamy też młodszym zawodnikom: Mikołajowi Tempce oraz mieszkającemu koło Marcina i często z nim trenującemu, Marcelowi Ruczkowskiemu, którego wszystkiego uczyliśmy od podstaw…

 

To są takie dwa młodziaki w waszej ekipie, jej przyszłość, tak?

 

Można powiedzieć, że to są młodziaki, zarówno wiekowo, jak i w kwestii doświadczenia. Marcela prowadziliśmy od pierwszych kroków na motocyklu, po trzech latach osiągnął niezłe wyniki, ćwiczy dystans, jest dobrze.

 

A reszta chłopaków?

 

Bartek Ogłaza był pierwszym, który rozpoczął w Polsce freestyle. Jeszcze w trakcie kariery motocrossowej  zaczął robić tricki na hop-ach. Potem wybudował pierwszą rampę. Z czasem zaczął startować w mistrzostwach świata i to on napędził tę dyscyplinę nad Wisłą. Marcin i Rafał z kolei cały czas się rozwijają. Marcin trochę szybciej zaczął robić salta, ale wspólnie trenują, wzajemnie się napędzając. Jest kilka projektów, które chcemy zrobić - są topowe jeśli chodzi o Europę czy nawet cały Świat. Mamy np. już zbudowaną rampę, na której Marcin chce zrobić podwójne salto w tył (dubble backflip).  Kończymy także budowę odpowiedniej rampy do salta w przód (frontflip).

 

Ile czasu zajmuje wyszkolenie zawodnika? Rozumiem, że nie może to być motocyklowy nuworysz, raczej były lub obecny zawodnik motocrossu?

 

To najlepsza droga bo najlepiej panujesz nad motocyklem, ale Marcin Łukaszczyk poszedł zupełnie inną drogą. Po prostu postanowił skakać z rampy bez wcześniejszego treningu – jego historia jest słynna na całą Polskę i nie tylko - zaczął skakać na starej CZ-cie. Każdy skok kończył się upadkiem, bo ten motocykl zwyczajnie się do tego nie nadawał. Marcin był jednak uparty i pokazał, że zacięcie i marzenia wystarczą, żeby coś osiągnąć. Rafał dla odmiany zaczynał od rowerów, potem zaczął jeździć w  motocrossie z czasem przerzucił się na freestyle. I chyba tak już pięć lat jest z nami. Zresztą w tej branży nie da się powiedzieć, że kogoś wyszkolimy. Po prostu pomagamy, radzimy, mówimy jak najlepiej zacząć, jaką rampę zbudować lub wybrać, ale to bardzo indywidualny sport. Bez względu na rady w trakcie ewolucji zostajesz tylko ty, twój motocykl i twój…

 

Strach?

 

Tak, strach musi być obecny na każdym treningu czy zawodach. Chociaż trochę, bo ci, co się nie boją wcale, szybko kończą karierę. Trzeba być poukładanym, mieć trochę rozsądku. Wiadomo, każdy prędzej czy później ulega kontuzji, natomiast u nas, odpukać, kolejny sezon mija bez poważnego wypadku. Co ciekawe te, jeżeli już się zdarzają, to tylko na treningach, na pokazach na szczęście nie. Oczywiście progres niesie ze sobą większe ryzyko, które będzie zawsze, ale freestyle to adrenalina, która napędza chłopaków.  W ogóle rozwój powoduje niesamowite uczucie, satysfakcję. Napędzającą do działania. Popatrz na Marcina, zaczynał od CZ-ty, a teraz występuje na Mistrzostwach Świata, albo Rafała, który dostał szansę wzięcia udziału w zawodach w Krakowie i występował na nich wraz z Marcinem. To dowody na to, że cały czas idziemy do przodu, chcemy się rozwijać i głównie na tym nam zależy.

 

A jaka jest tutaj twoja rola?

 

Chcę promować zarówno sport jak i zawodników uprawiających freestyle. Wiadomo, pokazy pozwalają nam na utrzymanie się i dalsze zajmowanie się tą dyscypliną, natomiast to, co mnie cieszy w ekipie  to to, że zawodników interesuje głównie rozwój sportowy.

 

 

Da się utrzymać w Polsce z freestyle motocrossu? Czy Freestyle Family to prężnie działająca firma? Rozumiem, że samą zajawką się nie żywicie? :D

 

Co za pytanie! (śmiech). Już ci mówię. Wszystko zależy od podejścia; każdy z nas coś poświęcił i wszyscy zajmujemy się tym, co lubimy. Kiedy rozpocząłem przygodę z freestylem, wszyscy w Zielonej Górze się ze mnie śmiali, że się nie utrzymam. Momentami pracowałem np. jako kurier, żeby pozyskać fundusze na samorozwój. Patrząc z perspektywy kilku lat udało się, a dzisiaj mogę przyznać – tak,  jesteśmy w stanie utrzymać się tylko z freestylu. Robimy coraz więcej pokazów, w końcu one są głównym źródłem dochodu. W sezonie trzeba ich zrobić jak najwięcej, bo w zimie warunki są gorsze a i zainteresowanie mniejsze. U mnie zawodnicy żyją z motocrossu, ja też się tym zajmuję, dodatkowo prowadzę imprezy, np. mistrzostwa świata w motocrossie – jeśli chcesz z czegoś żyć, musisz poświęcić się temu w 100%. Nam się udało, tym bardziej  w naszym kraju, gdzie Polacy cały czas żyją np. piłką nożną. Oczywiście nie jest łatwo przekonywać ludzi do tego sportu, jest on jednak medialny, efektowny i dzięki temu może być źródłem dochodu.

 

Cieszy mnie ta odpowiedź, bo bałem się, że inaczej będzie wyglądała...  Ale jest to poważny sport, bo może być poważny w skutkach, dlatego trzeba mu się poświęcić w 100%. Jakie są wasze plany na przyszłość?

 

Chciałbym, żeby zawodników w Polsce pojawiało się więcej, nie uciekłem od tego, że chcę rozwijać tę dyscyplinę.  To nie jest tak, że skupiliśmy się na naszym Freestyle Family i chcemy zmonopolizować tę branżę. Broń Boże! Pomagamy zawodnikom i co roku robimy w Otwocku tzw. FMX Show. Są to jedyne w Polsce zawody zarówno w kategorii pro jak i amator. W kategorii amator można skakać na bliższe odległości. To napędza zawodników z Polski, mają cel. Raz, że jest możliwość walki, a dwa, że mogą pokazać się ludziom. Nagrody fundujemy i finansowe i rzeczowe, które na tle motocrossu są całkiem okazałe. Nagradzamy więc ludzi, to powoduje zajawkę, więc trenują, chcą być lepsi, coraz lepsi... To nakręca branżę. Nawet ten park, na którym tu jesteśmy kosztował nas wiele pracy i cały czas kosztuje. Więc będziemy go rozbudowywać, wznosimy nowe rampy czy setupy do pokazów. Każdy zawodnik chce notować progres. Ja chcę rozwijać nie tylko Freestyle Family, ale i cały ten sport.

 

Gdzie ćwiczycie? Tylko tutaj?

 

Nie, Marcin Łukaszek ma swój park koło Kalisza w pobliżu Godzieszek i tam również trenujemy. To wszystko zależy gdzie i jaka jest aktualna pogoda. Czasem jeździmy do zaprzyjaźnionych zawodników za granicę, a nasz team spędza zimę w Hiszpanii i tam z racji warunków cały czas chłopaki trenują.

 

Czy macie jakąś konkurencję w Polsce?

 

Innej ekipy w Polsce nie ma. Zresztą nie uważamy innych zawodników za konkurencję, raczej przyjaciół. Freestyle jest taką dyscypliną, że jeśli coś się uda innemu zawodnikowi, to reszta go oklaskuje bo wie, ile tak naprawdę wycierpiał przy kontuzjach, czy pierwszych próbach. Zawodnicy na świecie także darzą się dużym szacunkiem i my nie traktujemy innych zawodników jako konkurencję. Odpowiadając na pytanie: w Polsce jest tylko jedna taka ekipa.

 

Ilu w Polsce zawodników skacze tricki na waszym poziomie?

 

Nikt...

 

Czego Ci życzyć?

 

Żeby moi chłopcy (często się śmieję, że mam kilku synów oprócz swojego), nie ulegali urazom i nie było wypadków w treningach. Żeby nowe rzeczy, które wprowadzamy nie kończyły się kontuzjami. Najważniejsze jest zdrowie. I żeby pogoda w Polsce pozwalała trenować!!!

 

Niech zatem tak będzie. Dziękuję za rozmowę

 

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany