Dakar 2018: ORLEN Team pokonał słynną Fiambalę - Motogen.pl

Wczesnym rankiem uczestnicy wyruszyli z Belén, by następnie zmierzyć się z odcinkiem specjalnym o długości 280 km po owianej złą, dakarową sławą Fiambali – trudnym i wymagającym terenie wydm porośniętych trawami. Wyjątkowo start odbył się bez podziału na kategorie, a zawodnicy ruszali w drogę na podstawie wyników z dnia poprzedniego. Po etapie motocykliści i zawodnicy na quadach noc spędzili na biwaku w miasteczku Fiambalá, po raz drugi w tej edycji Dakaru nie mając dostępu do serwisu oraz mechaników. Załogi samochodowe czekała dłuższa dojazdówka (łącznie 467 km) do miejscowości Chilecito, gdzie mogą skorzystać z pomocy mechaników i spędzić noc.

 

 

W rywalizacji samochodów po dominacji kierowców Peugeota i sześciu z rzędu wygranych etapach teamu spod znaku lwa – mała niespodzianka. Najlepsza na wydmach Fiambali okazała się Toyota kierowana przez Bernharda Ten Brinke. Holender odniósł swoje dopiero drugie zwycięstwo w dakarowej karierze. Na początku tempo dyktował Fin Mikko Hirvonen, ale jego Mini Buggy uległo uszkodzeniu na 107. kilometrze. Od tego momentu najszybszy był Ten Brinke, do końca nie oddał prowadzenia i na mecie odcinka wyprzedził Cyrila Despresa (Peugeot) o 4,5 minuty. Tylko 5 sekund więcej stracił trzeci dziś Hiszpan Carlos Sainz (Peugeot). Lider Stéphane Peterhansel (Peugeot) był dopiero czwarty. Załoga ORLEN Team, Kuba Przygoński i Tom Colsoul (Mini John Cooper Works Rally), zakończyła etap na 7. miejscu.

 

Kolejny ciężki etap przy bardzo wysokiej temperaturze, w trudnym i nieprzyjemnym terenie. Bardzo dużo jechaliśmy poza trasą, gdzie było mnóstwo dziur. W połowie odcinka wyczuliśmy, że coś jest nie tak z naszymi półosiami i mogą one nie dotrwać do końca. Dlatego zwolniliśmy trochę, żeby je oszczędzić i szczęśliwie udało się dojechać. Trudna nawigacja, ale poza kilkoma małymi błędami nie pobłądziliśmy. – opowiada Kuba Przygoński i dodaje: – Zostały nam tylko i aż trzy dni. Jutro bardzo długi, ponad 500-kilometrowy odcinek. Rok temu na tym etapie rajdu mieliśmy mnóstwo problemów, więc teraz będziemy bardzo czujni.

 

W klasyfikacji generalnej samochodów na czele bez zmian. Liderem pozostał Carlos Sainz. Drugi, ze stratą ponad 50 minut do Hiszpana jest Peterhansel. Trzecie miejsce zajmuje Al-Attiyah i traci ponad 74 minuty. Kierowca ORLEN Team Kuba Przygoński jest na szóstej pozycji i powiększył przewagę nad kolejnym w tabeli Al Qassimim do pół godziny.

 

 

W rywalizacji motocyklistów przypomniał o sobie Toby Price (KTM), zwycięzca Dakaru w 2016 roku. Australijczyk, który wrócił po ciężkiej kontuzji odniesionej rok temu, był najszybszy na wszystkich dzisiejszych punktach kontrolnych i pewnie odniósł swoje ósme etapowe zwycięstwo – pierwsze w tym roku. Ponad 1,5 minuty stracił do niego jadący u siebie Argentyńczyk Kevin Benavides (Honda). Trzeci był kolejny z motocyklistów, który podobnie jak Price i Benavides zbłądził na wtorkowym OS-ie – Antoine Mèo (KTM). Francuz stracił 6,5 minuty. Lider i zwycięzca poprzedniego etapu Austriak Matthias Walkner (KTM) był dopiero piąty i stracił 11 minut. Z rywalizacji wycofało się dwóch kolejnych czołowych zawodników: Słowak Štefan Svitko, który uszkodził ramię, oraz drugi w tabelach wyników, zmagający się od czterech dni z kontuzją kolana Hiszpan Joan Barreda. Z trudnym technicznie i wymagającym fizycznie etapem bardzo dobrze poradził sobie motocyklista ORLEN Team Maciek Giemza. Polak notował czasy w okolicy 26. miejsca, by ostatecznie zakończyć dzień na bardzo dobrej 24. pozycji.

W klasyfikacji generalnej prowadzi Austriak Walkner, który ma 32 minuty przewagi nad Benavidesem i 39 minut nad Price’em. Debiutant Maciek Giemza kolejny dzień z rzędu awansował w generalce, tym razem aż o dwie pozycje i jest już na 25. miejscu.

 

Bardzo dobra jazda Maćka na słynnej Fiambali, szczególnie że wielu zawodników miało tam duże kłopoty. Wymagająca trasa odcinka to połączenie piasku i pustynnej roślinności, którą motocyklista musi pokonać praktycznie całą, stojąc na podnóżkach. Udało mu się awansować o kilka pozycji w klasyfikacji generalnej, ale pamiętajmy, że to jest maraton i jutro czeka go bardzo trudny dzień. – podsumował jazdę Giemzy Jacek Czachor.

 

Czwartek to druga część ekstremalnego etapu maratońskiego dla motocyklistów i zawodników na quadach, którzy wyruszą z Fiambali i po pokonaniu 426 km dojazdówki zmierzą się z odcinkiem specjalnym o długości 288 km. Najważniejsze dla nich będzie rozsądne rozłożenie sił i oszczędzanie ramion, które będą musiały wykonać setki zakrętów i przetrwać niebezpieczne fragmenty po kamieniach. Załogi samochodowe po serwisie i noclegu w Chilecito oraz 270 km dojazdówki wystartują na bardzo długi, bo liczący 523 km OS. Kluczem do przetrwania dnia i uniknięcia potencjalnych problemów w jednej z rzek będzie precyzyjne trzymanie się wskazań roadbooka. Wszyscy, którym się uda, spotkają się na biwaku w San Juan.