Arkadiusz Lindner na mecie pierwszego etapu Merzouga Rally - Motogen.pl

Arkadiusz Lindner dojechał do mety pierwszego etapu rajdu Afriquia Merzouga Rally. Pomimo problemów nawigacyjnych oraz dwukrotnej naprawy przebitych na skałach opon, dojechał do mety na 9. pozycji w klasyfikacji quadowców. Pierwszy dzień rajdu był dla reprezentanta zespołu Kingsquad Lindner Bros bardzo wyczerpujący, ale dał mu także wiele radości.

Po krótkim, niedzielnym prologu rozegranym na wydmach rajdowcy mieli wczoraj do pokonania dwie różniące się od siebie pętle o łącznej długości 206 kilometrów. Trasa została wyznaczona przez piachy, skały, a nawet bagna, co wyrównywało szanse pomiędzy bardzo szybkimi i lekkimi „ośkami”, a ciężkimi i świetnie prowadzącymi się w bagnistym terenie quadami 4×4. Zawodnik Łódzkiego Klubu Offroadowego już po prologu miał wątpliwości, czy quad czteronapędowy to dobry wybór do jazdy po pustyni, ale poniedziałkowe doświadczenia szybko je rozwiały.

– Prolog poszedł mi fatalnie. Widząc, jak ja na swoim ciężkim Can-amie z trudem wdrapuję się na wierzchołki wydm, podczas gdy 200 kg lżejsze ośki niemal przelatywały nad nimi, zacząłem się zastanawiać, czy na pewno wybrałem dobry pojazd. Dziś jednak, gdy wyciągałem innych zawodników z bagna, bo ich quady nie dawały rady, podbudowałem się i odzyskałem wiarę w siebie i swoją maszynę. Etap był bardzo trudny nawigacyjnie. Wszyscy błądzili, łączyli się w grupki i szukali właściwej trasy. Ja, na domiar złego, złapałem kapcia w dwóch kołach, na których naprawę straciłem kilkadziesiąt minut. Dojechałem do mety bardzo późno i bardzo zmęczony, ale również bardzo zadowolony z tego, czego tu doświadczyłem – mówi Arkadiusz Lindner.

Dziś drugi dzień zmagań rajdu Merzouga, podczas którego zawodnicy wszystkich klas (Moto, Quad i SxS) pokonają 175 km głównie po grząskich wydmach i twardszych skalistych terenach.  Według zapowiedzi organizatorów odcinek ten będzie wymagający pod względem fizycznym, jak i nawigacyjnym.