Andrzej Czyżowski nie żyje - Motogen.pl
Z ogromnym żalem i bólem informujemy, że podczas zawodów II rundy Pucharu PZM w motocrossie, które odbywały się 3 maja w Rzeszowie poważnemu wypadkowi uległ czołowy zawodnik klasy MX85, Andrzej Czyżowski z Człuchowskiego Auto Moto Klubu „Poltarex”. Po przewiezieniu do szpitala, został poddany skomplikowanej operacji, a w kilka godzin później zmarł.

W takich momentach zawsze brakuje słów, aby wyrazić żal, że traci się kogoś bliskiego czy znajomego. Strata jest podwójna, gdyż odchodzi ktoś w tak młodym wieku i z takim talentem, zapałem do uprawiania sportu. Jego dotychczasowa kariera zapowiadała znaczne sukcesy w przyszłości. Wydawało się, że będzie o­n zawodnikiem, na którego długo czekamy w polskim motocrossie. Takim, który będzie święcił triumfy w międzynarodowych zawodach Mistrzostw Europy. Nie wszystkie marzenia się jednak spełniają…

Andrzej Czyżowski urodził się w 1995 roku, a już w wieku 5 lat brał udział w pierwszych zawodach. Najpierw startował z licencją czeską, gdyż polskie przepisy sportowe nie pozwalały na start zawodników poniżej 10 roku życia. Później jeździł z licencją włoską, a nawet z licencją amerykańską. Dopiero jak ukończył 10 lat zaczął startować w zawodach organizowanych przez PZM. W sezonie 2006 był 15 w klasie 80 cc w Pucharze PZM, a już w roku ubiegłym zajął 5 miejsce w Mistrzostwach Polski w klasie 80 cc. W tym roku miał walczyć o Mistrza Polski.

W sobotę Andrzej jechał wyśmienicie. Wygrał trening kwalifikacyjny, a w pierwszym wyścigu przyjechał na 2 miejscu zaraz za zawodnikiem z Ukrainy. W drugim wyścigu cały czas jechał na 2 miejscu za Rostyslavem Voytsitskim. W 13 minucie wyścigu rozpoczął 6 okrążenie od efektownego skoku, jakich tego dnia zrobił już dziesiątki. 5 sekund później niefortunnie wylądował na zeskoku i razem z motocyklem przekoziołkował kilka razy. Służby medyczne natychmiast udzieliły mu pomocy i już po 2 minutach Andrzej jechał karetką do szpitala.

O godzinie 17:06 i 29 sekund Andrzej rozpoczął swój ostatni skok w życiu, skok wprost do nieba. O tej właśnie godzinie nasza aparatura zarejestrowała „bicie” jego transpondera po raz ostatni. Andrzej „odjechał” od nas na swoim motocyklu, wjechał nie na kolejne okrążenie, lecz na prostą, z której nie ma powrotu. Sędzia doczesnego życia pokazał mu biało-czarną szachownicę… Stanowczo za wcześnie – Andrzej miał zaledwie 12 lat.

źródło: www.motocross.gros.com.pl