Airoh Leox - Motogen.pl
Smukła sylwetka – zupełnie jak w racingowych kaskach. Wykonany z kompozytów – Carbonu i kevlaru. Czyżby wypasiony kask za dwa i pół kafla? Nie! To Airoh Leox wart niecałe 700zł.
Carbon i kevlar to materiały wciąż kojarzone z najwyższą półką, a co za tym idzie, z najdroższymi modelami kasków danej firmy. Czy słusznie? Od jakiegoś czasu wiele się na rynku kasków zmieniło i zdarza się, że jakiś producent wydaje carbonowo-kevlarowy kask średniej klasy. Takim producentem jest m.in. Airoh, który  stworzył Leoxa. Za siedem stów dostajemy lekki kask, wykonany z najlepszych tworzyw. Już ten fakt wystarczy, żeby niejedną osobę przekonać do zakupu. Być może właśnie o to chodziło producentowi? Nie od dzisiaj wiadomo że marketing czyni cuda… Czy Airoh Leox faktycznie jest wart uwagi? A może to w rzeczywistości kiepski kask „ubrany” w dobrą skorupę i nic więcej? W tym teście zamierzam rozwiać wszystkie Wasze wątpliwości i odpowiedzieć na pytanie czy warto w niego zainwestować.

Start
Zacznijmy od początku. Leoxa, tak jak inne kaski Airoha, otrzymujemy zapakowany w karton i pokrowiec. Poza tym w pudełku znajduje się instrukcja obsługi i gwarancja. Dodatkowo testowany egzemplarz był w dość ciekawym malowaniu „w nietoperze” (taka namiastka aerografu :)).

W standardzie dostajemy podbródek, który ma zapobiegać podwiewaniu pod szczęką. Trochę dziwi brak deflektora na nos, jest tylko plastik kierujący strumień powietrza z wentylacji  na wizjer. Co do wentylacji – mamy zamykany wlot na szczęce i dwa wloty na górze skorupy, też z resztą zamykane. Wnętrze jest wykonane z Coolmaxu i można je łatwo wyjmować do prania. Garnek zapina się na zatrzask, chociaż do sportowego charakteru kasku zdecydowanie bardziej pasowało by podwójne D (DD, Double D), które w dodatku zapewniło by większe bezpieczeństwo. Martwi fakt, że Leox nie ma żadnego zabezpieczenia przed parowaniem. Nie znajdziemy tutaj pinlocka ani powłoki antifog. Za jeszcze jedną wadę można uznać fakt, że skorupa kasku jest produkowana tylko w dwóch rozmiarach.

Więc jak?
Podstawowe pytanie – jak się jeździ w Airohu Leoxie? Średnio. Przede wszystkim ten garnek ma całkiem sporo wad i to od nich zacznę. Po pierwsze wizjer szybko paruje. Zainwestowanie w antifog jest koniecznością, szczególnie gdy śmiga się w chłodne dni. Podczas jazdy nie jest źle, ale problem pojawia się przy każdym postoju na skrzyżowaniach. Otwarcie szybki staje się koniecznością. I tutaj pojawia się drugi minus – mechanizm wizjera chodzi dość opornie (chociaż na samym początku było nieco lepiej). Uciążliwy jest też demontaż szyby. Osoba która opracowała sposób mocowania wizjera w Leoxie, powinna czym prędzej zmienić branżę…  Nieintuicyjny to mało powiedziane. O ile ściągnięcie szybki trudne nie jest, to założenie jej z powrotem może stanowić nie lada wyzwanie, szczególnie dla niewprawionej osoby. Kolejną wadą jest podwiewanie. Nieważne czy wentylacja jest zamknięta, czy otwarta – do kasku i tak dostaje się wiatr, który w zimne dni potrafi być uciążliwy. Co za tym idzie ciężko ocenić na ile skuteczna jest wentylacja. Jest to o tyle dziwne, że wizjer dobrze przylega do uszczelki, a pod szczęką jest podbródek więc teoretycznie taki problem nie powinien istnieć. Jeśli chodzi o wlot powietrza na szczęce to pozwala on szybciej odparować wizjer, jednak jak już wyżej wspomniałem, na postoju i przy niedużych prędkościach to nie wystarcza. Jest jeszcze jedna wada, ale być może to kwestia osobnicza. Chodzi o uwieranie w okolicach uszu. Przy krótkich wypadach do miasta nie było problemu, dopiero po spędzeniu ok. godziny w Leoxie stawało się to męczące.

Trochę ponarzekałem na testowanego Airoha, ale jeśli chodzi o stosunek cena/jakość to i tak jest całkiem nieźle. Nie można zapominać, że mamy tutaj kevlar i carbon za niecałe 700zł!

Najwyższa pora przejść do zalet. Sportowy charakter Leoxa daje się we znaki już przy jego zakładaniu – kask bardzo ciasno siedzi na głowie. Aerodynamika jest w porządku, nie ma się uczucia, że pęd powietrza zaraz urwie głowę, a przy rozglądaniu się na boki nie ma nieprzyjemnych turbulencji. Wykonanie stoi na wysokim poziomie (poza w/w mocowaniem wizjera). Wyściółkę (Coolmax) można bez problemu wyjąć do czyszczenia, wystarczy odczepić zatrzaski na których są przymocowane poduszki. Górną część również można wyciągnąć. Lakierowanie stoi na wysokim poziomie, po testach kask wciąż wyglądał prawie jak nowy.
Warto jeszcze poruszyć sprawę hałasu. Kwestia jest sporna – jednym hałas nie przeszkadza w ogóle, inni go nie znoszą. Ja jestem wyczulony na huk i osobiście wolę cichsze konstrukcje. Airoch Leox nie jest niesamowicie głośny, jednak mogło by być lepiej.

Podsumowanie
Ciężko jednoznacznie stwierdzić czy warto kupić Leoxa, czy nie. Jeśli zależy Ci na skorupie z carbonu i kevlaru, a nie masz kasy na high-end, to ten garnek może być strzałem w dziesiątkę. Inaczej ma się sprawa, jeśli skorupa nie jest dla Ciebie taka ważna – wtedy pojawia się masa innych kasków w tym przedziale cenowym, a Leox poza skorupą przestaje być ponad konkurencją. Airoh zrobił bardzo dobry ruch wydając carbonowy kask w tej cenie, szkoda że inni producenci jeszcze nie poszli w jego ślady.
Plusy:
– Kompozyty carbonu-kevlaru w bardzo przystępnej cenie
– Niska masa (1200 g.)
– Wyjmowana wyściółka z Coolmaxu
Minusy:
– Kiepski mechanizm mocujący wizjer
– Podwiewanie
– Parujący wizjer

Dostępne rozmiary:

XS (53-54), S (55-56), M (57-58), L (59-60), XL (61-62)

Testowany kask dostarczył nam importer – firma Uhma-Bike.

Zostaw odpowiedź

Twój e-mail nie zostanie opublikowany