A Mad Angel Blog - naga prawda o motocyklistach - Motogen.pl

Jaka jestem? Myślę, że to nie ma większego znaczenia. Dla jednych jestem przyjaciółką , koleżanką, dla innych znów wrogiem bądź wredną suką! Przede wszystkim, jestem kim chcę być! Czym się zajmuję? Tym co kocham najbardziej…motocyklami! Mam to szczęście w życiu, że łączę pasję z pracą, która wymaga ode mnie bycia stanowczą, konsekwentną, bezstronną ale wymagającą .

Ostatnio wpadł mi w ręce artykuł znajomego, na temat kobiet motocyklistek, napisany w samych superlatywach. No ale czego można się spodziewać po tekście pisanym przez faceta o kobietach, w tak specyficznym środowisku. Może się trochę bał przedstawić nas z innej strony, a może nie widzi tego jak jest naprawdę. Nie ważne, ja nie będę owijała w bawełnę. Niech lecą hejty, lajki, cokolwiek. Poznaję wiele kobiet motocyklistek, sama nią jestem, każda z nas jest inna, ma inne upodobania co do motocykli, stylu jazdy, ubioru a co najważniejsze powodów dlaczego jeździ. Motywów jest wiele, jedne jeżdżą z czystej pasji, drugie mają to w genach, inne trochę z przymusu, a jeszcze inne dla czystego lansu. Ja jeżdżę bo to kocham, jest to moją pasją, pracą, rodzice i dziadkowie tez jeździli, ale zdecydowanie nie robię tego dla lansu. Osobiście dzielę bikerki na dwa typy.

Pierwszy to prawdziwe motocyklistki (kilka takich postaram się Wam przedstawić), które chcą się czegoś nauczyć, którym chętnie pomagam w zdobywaniu wiedzy i doświadczenia, i z których wiedzy sama staram się czerpać, z którymi wyjeżdżam w krótsze lub dłuższe wyprawy motocyklowe, poznaje w rożnych sytuacjach i z którymi nawiązuje mocne przyjaźnie.

Drugi to… No cóż, cieżko to nawet określić. Nie da się z czystym sumieniem nazwać ich motocyklistami, więc zwykle padają określenia “lansiara” lub “wanna be” a tak owych w środowisku motocyklowym nie brakuje.

Kilka dni temu przeglądałam magazyn motocyklowy, a tam artykuł dwóch “wanna be” piszących o tym jak motocykl jednej z nich wydawał dźwięki podobne do “kwiczenia małych prosiaczków”. Aż mi się nóż w kieszeni otwiera jak czytam taki tekst. Sięgam po magazyny motocyklowe aby zaczerpnąć wiedzy technicznej, informacji o nowinkach itp, a tam cała strona kogoś, kto nie ma pojęcia o motocyklach, ale za to ma parcie na szkło. Na forum motocyklowym tez się kilka ostatnimi czasy znalazło. Jedna radziła mało doświadczonemu motocykliście, że aby zamknąć przednią oponę musi jeździć agresywnie i hamować w zakręcie… Krzyż na drogę, przepis na katastrofę. Kolejna co drugi dzień wrzuca swoją fotkę na forum z komentarzem typu “o jejciu jeździłam jak spadły 3 krople deszczu, jestem zajebista prawda?” byle by ktoś zwrócił na nią uwagę. Wiem jak to wszystko brzmi, ale ja naprawdę uwielbiam kobiety motocyklistki. Nie mam jednak zamiaru tolerować głupoty, popisów i lansu, które ewidentnie mogą prowadzić do niebezpiecznych sytuacji na drodze a tym bardziej, nie mam ochoty być wrzucana do jednego wora z dziewczynami, które bardziej się przejmują złamanym paznokciem niż tym, czy w silniku ich motocykla jest jeszcze olej. Określenie “Motocyklistka” ma brzmieć dumnie, ma wywoływać szacunek, zwłaszcza u męskiej części bikerów, a nie skojarzenia typu “cycki na dwóch kołach”.

Nie jest łatwo być motocyklistką, przekonałam sie o tym zaczynając prace w branży motocyklowej. Ciągłe docinki facetów, podpuszczanie, głupie pytania aby wyczuć jak dobrze znam się na temacie. Po kilku miesiącach zaczepek udało mi się pozyskać ich szacunek. Szacunek zbudowany na wiedzy, umiejętnościach i uporze, a nie na piękne oczy. Będę robić wszystko co w mojej mocy, aby wspierać i łączyć motocyklistki, aby mogły sie cieszyć takim samym szacunkiem. Koniec smęcenia, bo mi się benzyna w żyłach zaczyna gotować. Kiedyś napiszę Wam jak 5 (prawie) obcych sobie bab wybrało się w podróż motocyklową i jak to się skończyło.

Tutaj, na blogu nie będzie słodzenia. Będzie konkretnie i na temat. Będzie wiele rożnych wątków, ale wszystkie mocno łączą się z motocyklami.